czwartek, 4 czerwca 2015

Chłopiec, który zawinił.

,,Pokój wypełniały cienie. Troskliwie pielęgnowane rośliny, stały w kamionkowych donicach, inne zwisały z sufitu, długimi przypominającymi sieć girlandami - rośliny, które podlewała, w których szukała inspiracji i z którymi czasami rozmawiała, towarzyszyły jej tutaj zawsze. Ale bez światła liście i kwiaty, które zawsze były dla niej naturalnymi formami słów, rodzajem żywej poezji, nagle stały się jedynie martwymi cieniami, jak wszystko inne, wszyscy inni, cała ta ciemnia, nieobecna przestrzeń, w której znajdowało się kiedyś coś bardzo cennego. Jakby ktoś wyjaśnił jej, na czym polega trik i wszystko zepsuł.''
~ John Burnham Schwartz


~*~
               Zapewne, Harry, także jesteś przekonany, że świat byłby o wiele lepszy, prostszy, gdyby życie przeciętnego czarodzieja toczyło się tak jak w prawie wszystkich powieściach. Niezbyt urodziwy, fajtłapowaty, ekscentryczny outsider nagle staje się najbardziej popularnym chłopakiem w szkole – zaradnym, inteligentnym, wysportowanym, czy co tam potencjalna niewiasta sobie zamarzy. Ów protagonista zakochuje się w miejscowej piękności, która (co naprawdę wszystkich dziwi) wybiera właśnie jego spośród całej jej znanej męskiej populacji, choć początkowo, rzecz jasna, nie przepadają oraz non stop się droczą. Do tego dochodzi najpopularniejsza szkolna paczka z blond pięknością o anorektycznej sylwetce, nogach do nieba i inteligencji jednej z cegieł składających się na szkolne ściany. Ewentualnie jest to cieszący się popytem, wysportowany młodzieniec o wyglądzie greckiego boga, mający kilka dziewczyn na raz (i żadna nie wie o tej drugiej, a kiedy się dowie, wzajemnie próbują wydrapać sobie oczy) oraz przy okazji odrobinę rozumu. Wystarczy jeszcze dodać najwspanialszego przyjaciela na świecie, jedynego, oddanego, wiernego, który zrobi dla swojej bratniej duszy dosłownie wszystko. Uratuje go, zjawi się w porę, choćby się waliło i paliło, a chociaż torturowano by go, kilkanaście razy rzucano Crucio, nie wyda go za nic w świecie. Och, prawie bym zapomniała o największym antagoniście, który jest coraz częściej w erze wszechobecnej grafomanii nie lepiej wykreowany od typowej nastolatki w młodzieżowym opowiadaniu. Przedstawia się go jako wybujałego psychopatę, który tylko czerpie satysfakcję z rozlewu krwi, w najgłębszych czeluściach swego umysłu marzy o rozkładających się zwłokach naszego głównego bohatera. Nie sterują nim żadne realne pobudki, nie jest ,,żywy'' i teoretycznie nie powinien porywać za sobą tłumu, aczkolwiek mu się to udaje z dziecięcą łatwością.
              Po drodze dochodzi do kilku spięć między zakochaną parą, która oczywiście szybko się godzi, ponieważ w późnej starości muszą już mieć dziesiątkę dzieci, pięćdziesięcioro wnucząt, zgraję psów i kotów oraz żyć sobie tak długo i szczęśliwie, wspominając stare czasy. Można również kogoś mało istotnego dla fabuły, przez nikogo nielubianego, uśmiercić, by dodać realizmu powieści. Całość jednakże kończy się szczęśliwie, wróg umiera, a reszta wiwatuje, bo nastał wieczny pokój, dzięki naszemu protagoniście.
               Banalne? Owszem, ale tak wygląda przepis na młodzieżowy bestseller w większości przypadków. I nie byłoby to dla ciebie, chłopcze, nawet takie złe, gdyby rzeczywistość rzeczywiście była taka prosta jak zrobienie bułki z masłem, pełna trywialności, szablonowa z idealnymi postaciami o dobrych sercach, otwartych umysłach, wyobraźni bajkopisarza oraz sylwetce trenerki fitness w przypadku kobiet oraz piłkarza u mężczyzn.
                Ale nie, Harry, życie takie nie jest i ty wiesz o tym najlepiej. Nie ma w pełni szczęśliwych zakończeń, nie ma wojny bez strat, nie ma wygrany bez cierpienia. Przez tyle lat pozwoliłeś ludziom umierać za ciebie, a to, iż teraz już na zawsze pozbyłeś się Czarnego Pana, niczego nie zmienia. Nadal masz ich krew na rękach, nadal ponieśli śmierć po części z twojej winy i sam wiesz najlepiej, że to ty powinieneś być na ich miejscu.
               Oczami niemowlęcia widziałeś swego ojca zamordowanego przez Lorda Voldemorta, kiedy próbował cię chronić ponad wszystko. Znaczyłeś dla niego więcej, niż jesteś sobie w stanie wyobrazić, nie wspominając o matce. Uratowała ci życie, Harry, zasłaniając cię ciałem, przyjmując w ten sposób rzuconą przez wroga Avadę Kedavrę. Dobrze pamiętasz to wspomnienie, nieprawdaż, chłopcze? I zapewne mówi ci coś imię i nazwisko: Cedrik Diggory? Założę się, że kojarzysz doskonale tego lojalnego, pogodnego Puchona, który podczas Turnieju Trójmagicznego dołączył do długiej już wtedy listy żywotów, które masz na sumieniu. Przynajmniej powinieneś, ale to wiem, jestem pewny – winisz się i za jego śmierć. Masz przed oczami jego przerażenie, zdezorientowanie, a potem rzucone przez Glizdogona zaklęcie. Zielone światło, twój krzyk, upadłe ciało, duch. Nie zdołałeś uratować jego, lecz jak zwykłe udało się odratować ciebie. Chłopca, który znów przeżył. A Syriusz Black? Twoje przeraźliwe wrzaski w Departamencie Tajemnic. A Albus Dumbledore? Który poświecił koniec swojego długiego życia Tobie,  a spotkanie z nim już po jego śmierci potwierdziło te przypuszczenia. Pamiętasz, jakby to było wczoraj, Severusa Snape'a, a potem ciało twego największego autorytetu, spadające bezwładnie, bez życia z wieży astronomicznej. A sam nauczyciel eliksirów? Nienawidziłeś go, nie znosiłeś i wydawało ci się, iż on również pała do ciebie samymi negatywnymi autopsjami, aczkolwiek się myliłeś. Severus Snape czuł w stosunku do syna największej swej miłości ambiwalentne uczucia. Ale mimo wszystko chronił cię zawsze, a ty podejrzewałeś go o najgorsze rzeczy. A co z Lupinem i Tonks? Co z małym Tedem, którego osierocili, ginąc w bitwie o Hogwart? Co z Fredem, na którego zastygłym ciele wciąż widniał uśmiech szkolnego żartownisia. Co z nimi wszystkimi? Co dziesiątkami trupów stale przewijających się w świadomości Wybrańca? Wielkiego Harry'ego Pottera?
               Nadal wyobraźnia podsuwa ci obrazy ich martwych, szklących się oczu wpatrzonych w przestrzeń, której już nigdy nie zobaczą. Czujesz ich zgorzkniałe dusze w otoczeniu, nie zdążyły spełnić swych pragnień. To była ich przemyślana decyzja, lecz zginięcie dla ciebie nie górowało w marzeniach denatów. Mieli rodziny, dążyli do określonego celu. Tak bardzo pragnęli zostać na tym świecie. Wsnach spotykasz ich martwe ciała, słyszysz krzyki podczas agonii i ciągłe pretensje.
               Nie jesteś w stu procentach winny za całą tę masakrę, aczkolwiek w słowach Czarnego Pana jest ziarno prawdy, a może i cały worek. Pozwoliłeś, by umierali za ciebie, podczas gdy ty masz tylko cholerną bliznę w kształcie błyskawicy na czole.
                Z chłopca, który przeżył, stałeś się chłopcem, który zawinił. Który tęskni. Który kocha. Który się wini. Który cierpi. Który nie chce takiej żałosnej egzystencji.